Wednesday 31 October 2012

postmodernizm jest prawie w porządku. polska architektura po socjalistycznej globalizacji





Architektoniczna książka-wystawa (po raz pierwszy została pokazana rok temu, w ramach festiwalu "Warszawa w budowie" jako tradycyjna wystawa w budynku Szkoły Głównej Handlowej), która mogłaby wygrać w konkursie o najbardziej chwytliwy tytuł 2012 roku. Postmodernizm jest prawie w porządku to oczywiście parafraza pytania Is not Main Street almost all right? rzuconego przez Roberta Venturiego w manifeście "Complexity and Contradiction in Architecture". Sam projekt jest kontynuacją programu badawczego prowadzonego przez Łukasza Stanka i jego zespół, dotyczącego eksportu architektury i urbanistyki z krajów byłego bloku krajów socjalistycznych do Afryki oraz na Bliski Wschód. W pierwszej fazie programu analizowano m. in. wkład polskich architektów w przebudowę Bagdadu, wznoszenie gmachów muzealnych w Nigerii czy też budynków rządowych w Ghanie. Tym razem Stanek zadał pytanie o wpływ doświadczeń projektowych na Bliskim Wschodzie i Afryce Północnej na produkcję przestrzeni miejskiej w Polsce po socjalizmie. Pomysł na zaprezentowanie podobieństw w realizacjach poszczególnych architektów i biur projektowych przed i po socjalizmie jest niezwykle wyrafinowany. Ze zdjęciami projektów z Bliskiego Wschodu i Afryki zestawione są rysunki aksonometryczne polskich budynków. Rysunki te robią ogromne wrażenie - zostały wykonane w jednej skali, z uwzględnieniem otoczenia budynków. Pojawiają się na nich samochody, ludzie, drzewa, piaskownice, a nawet sterowiec i Lord Vader (dla spostrzegawczych)! Książka jest dobrze napisana, fantastycznie ilustrowana i ma "podręcznikowy"projekt graficzny oraz nieporęczny, albumowy format który jest (prawie) w porządku. Więcej na temat projektu badawczego Łukasza Stanka można przeczytać na stronie south of eastwest

Saturday 13 October 2012

bulletins of the serving library # 3: ecstatic alphabets/ heaps of language









Wczoraj dotarła do nas nareszcie papierowa wersja trzeciego numeru Biuletynu Urzędującej Biblioteki (o puli tekstów z tej edycji w wersji online pisaliśmy w zeszłym miesiącu), znanego niegdyś jako Kropka Kropka Kropka. Wąchanie papieru sprawia oczywiście o wiele większą przyjemność niż wpatrywanie się w ekran, zwłaszcza przy tak uwodzącym projekcie graficznym. Nowy numer Biuletynu jest niespodziewanie obszerny - rozrósł się do ponad 200 stron, wypełnionych typograficznymi eksperymentami, esejami, anegdotami i erudycyjnymi wywodami o literach i języku. W numerze występują m. in. Alfred H Barr i Franklin Gothic, żarłoczna litera M z Ulicy Sezamkowej, Blixa Bargeld z Einstürzende Neubauten oraz książki których tytułami są pojedyncze litery alfabetuNumer ten funkcjonuje jako niby-katalog (a bardziej jako pula tekstów referencyjnych) do wystawy w Museum of Modern Art w NYC zatytułowanej Ecstatic Alphabets/ Heaps of Language, poświęconej (oczywiście!) związkom sztuki współczesnej ze słowem pisanym. Wygląda na to, że Biuletyn może dziś śmiało konkurować z F.R. David o palmę pierwszeństwa w kategorii najbardziej ekstrawaganckiego periodyku artystycznego, flirtującego z literaturą i filozofią. 

Sunday 7 October 2012

odprysk poezji. stanisław dróżdż mówi

Stanisław Dróżdż zajmował się poezją konkretną zanim takowy termin trafił w ogóle do Polski, parał się nią również długo po tym jak ogłoszono śmierć tego gatunku (jak się przyjmuje, po Światowej Wystawie Poezji Konkretnej w Stedelijk Museum w 1972 roku w Amsterdamie). Był poetą kilku słów, które zmieściłyby się na małej kartce: „życie”, „śmierć”, „tak”, „nie”, „białe”, „czarne”, „było”, „jest”, „będzie”. Dróżdż potrafił użyć zamiast liter kilkukilometrowej żyłki, budziki wskazujące różne godziny albo hurtowe ilości kostek do gry. Swoje wiersze nazywał „pojęciokształtami”, interesowała go matematyka, logika i hazard a nie płomienne metafory i zgrabne rymy. Szybko trafił z przybibliotecznych świetlic do galerii - konceptualni artyści flirtujący wówczas sporo z językiem, instrukcjami, logiką, z otwartymi ramionami przyjęli prace konkretystyczne. Dróżdż tworzył dzieła porażające - brutalnie powściągliwe, zafiksowane na "wielkich tematach". Funkcjonował na obrzeżach kilku małych światów jednocześnie (między galerią Foksal i Pod Moną Lisą, konkursami poetyckimi, Wrocławiem i rodzinnym Sławkowem). Odprysk poezji. Stanisław Dróżdż mówi to wywiad rzeka, jaki Małgorzata Dawidek Gryglicka przeprowadziła z artystą w listopadzie i grudniu 2006 roku. Lektura tej książki nie zajmuje zbyt wiele czasu - bardzo dużą część publikacji zajmują (doskonałe) materiały archiwalne, z włączeniem prywatnych rodzinnych fotografii, wycinków prasowych i wczesnych wierszy. Sama rozmowa, choć frapująca, bywa dość ciężka, mozolna. Dróżdż wyraźnie męczy się, miesza fakty, odpowiada wymijająco. Wydaje się czasami nie obejmować rozbudowanych, ciągnących się w książce przez pół strony pytań. Był już wówczas bardzo słaby, choroba postępowała, to jego ostatnia rozmowa przed śmiercią. Ta odczuwalna w tekście słabość ciała wydaje się jednak w jakiś zatrważający sposób współgrać z samym naczelnym tematem jego twórczości: zapominania, mechanicznej redukcji, dekompozycji. 

Thursday 4 October 2012

cabinet # 46: punishment


Najnowszy, dość mroczny numer Cabinet poświęcony jest karze: nękaniu, kaftanom bezpieczeństwa, klapsom, amerykańskiemu więziennictwu, urządzeniom korekcyjnym i tym podobnym zagadnieniom. Nie rozwodząc się zbytnio nad (jak zwykle intelektualnie wyborną) zawartością pisma, przyjrzyjmy się bliżej jedynie stronom nr. 92 i 93. Umieszczono tam fragment zbioru Celltexts, kompletowanego przez Ines i Eyala Weizmanów. Celltexts to archiwum książek, które zostały napisane w więzieniu czy tez w innych miejscach karnego odosobnienia, od ok VI w. n.e . do dziś. W tym stale rozrastającym się księgozbiorze znajduje się wiele znanych tytułów i plejada jeszcze bardziej znanych nazwisk (nie tylko działaczy pokojowych i szlachetnych opozycjonistów, ale również nikczemnych postaci historycznych ). Na stronie internetowej Celltexts prowadzonej przez Weizmanów znajduje się indeks zagadnień według którego można poszukiwać poszczególnych książek (antropologia, teatr, biologia, sztuka etc.) oraz przyporządkowana im mapa świata. Fizycznie, wszystkie te książki zostały ułożone na regałach w porządku dalekim od alfabetycznego – miejsce w rzędach określone jest liczbą dni jaką autor książki spędził, czy też wciąż spędza, w więzieniu. Od 1 dnia (Patrick Pearse, który zdążył napisać jedynie list do matki zanim został pośpiesznie stracony) do 42 lat (Ukrainiec Danylo Szumuk).