Wednesday 30 May 2012

mirage # 3



Zapraszamy do czytania plakatów. W najbliższy piątek, czyli 1 czerwca, w budynku Sinfonia Varsovia o 18.00 otwiera się wystawa Fontarte ""Miraż (wariant nr 3)" będąca adaptacją, niewydanej jeszcze, powieści "Miraż" (2012) Sebastiana Cichockiego i Łukasza Jastrubczaka. Podczas gdy typowe adaptacje przenoszą bohaterów książek na scenę teatralną czy kinowy ekran, tutaj stają się oni inspiracją do stworzenia serii plakatów do fikcyjnych wystaw i zdarzeń artystycznych. Projekt narodził się z ducha romantycznego konceptualizmu, fascynacji literaturą science fiction, kryptozoologią i prowincjonalnymi muzeami. Zarówno publikacja, jak i jej adaptacja w postaci serii plakatów, łączą w sobie elementy fikcyjne z realnymi zdarzeniami, cytatami z historii sztuki i "skradzionymi" faktami biograficznymi. Realna podróż i jej dokumentacja, od Zachodniego do Wschodniego Wybrzeża USA, skonfrontowana zostaje z fikcją literacką, tekstami tradycyjnych pieśni folkowych, ekscentrycznymi wynalazkami, legendami o kowbojach i architektach. Plakaty anonsują wydarzenia, w których uczestniczyli artyści, główni bohaterowie książki "Miraż", m. in. twórca zielonego konceptualizmu Jan G. Lee czy też jego partnerka, pisarka, autorka rysunków-instrukcji Anna Zaloon.

Sunday 27 May 2012

theatre of hunters


O katalogach wystaw piszemy raczej rzadko i nie zawsze chętnie. Większość tradycyjnie przygotowywanych katalogów starzeje się równie szybko co powstaje. Trudno jest dociec przyczyn kompulsywnej nadprodukcji tego typu wydawnictw (schemat: wymuszony tekst kuratorski + reprodukcje prac + biografia artysty), szczęśliwie ostatnio słabnącej . Tym razem jednak pochylamy się nad publikacją - będącą, czego nie da się ukryć, rasowym katalogiem do wystawy - naprawdę wybitną. "Theatre of Hunters" jest pokłosiem ekspozycji Pedro Barateiro w Kunsthalle Basel w 2011 roku. Publikacja jest taka jak sztuka Barateiro - tekst należy czytać jako libretto, obiekty na wystawie jako rekwizyty spektaklu teatralnego, kuratorski edytorial jako podszept suflera. Cudownie wydana książka, będąca czymś w rodzaju podróżniczo-filozoficzno-prestidigitatorskiego manuskryptu,  zawiera m. in. libretto do odegrania przez aktora jako część instalacji "The Theatre of Hunters" (fragment tutaj), negatywy zdjęć z maskami plemion Nuu-chah-nulth i Kwakiutlów, opisy elementów wystawy rozpisane jak kolejne akty sztuki teatralnej-instrukcje etc. Książkę zaprojektował (z pełnym wyczuciem delikatnego, zniuansowanego materiału z jakim przyszło mu pracować) portugalski designer i twórca komiksów Pedro Nora. 

Sunday 13 May 2012

the exhibitionist # 5


Ekshibicjonista powraca do dawnego (mniej auto-referencyjnego) formatu i żółtej okładki. Ponownie można cieszyć się takimi rubrykami jak „Curator's Favorites” (w której to m.in. Hans Ulrich Obrist opowiada o wystawie, której nie widział ale którą podziwiają jego koledzy, czyli „Les Immateriaux” z 1985 roku) czy „Typologies” - gdzie tym razem tematem przewodnim jest prezentacja stałych kolekcji muzeum w XXI wieki. Głównym bohaterem numeru jest jednak ekspozycja Pacific Standard Time, złożona z około 70 różnych projektów zrealizowanych w Południowej Kalifornii w 2011 roku, będących próbą napisania na nowo historii sztuki tworzonej w Los Angeles i okolicach w latach 1945 - 1980 (wystawę złożoną z elementów tych amerykańskich pokazów można w tej chwili oglądać w Martin Gropius Bau). Archiwum wystaw, odtworzeń performensów i publikacji zrealizowanych pod szyldem Pacific Standard Time można znaleźć tutaj.
Nowy Ekshibicjonista to lektura pouczająca, na wysokim poziomie, choć ze względu na żargon i fiksację na znanych nielicznym ekspertom detalach, niewątpliwie można ją polecać przede wszystkim kuratorskim geekom.
ps. Podczas niedawnej wizyty w Kabinet Archive, które wydaje pismo, dowiedzieliśmy się że dystrybucja tego doskonałego periodyku ograniczyła się obecni do sprzedaży online. Można też oczywiście odwiedzić uroczą siedzibę K.A. przy Dieffenbachstrasse i nabyć Ekshibicjonistę osobiście.

Tuesday 8 May 2012

cabinet # 44, 24 hours



Nowy numer Cabinet, zatytułowany „24 godziny”, oparty jest na prostym, konceptualnym zabiegu. Wszystkie teksty z głównego działu powstały w przeciągu jednej doby. Od zamówienia materiału przez redaktorów pisma do oddania jego ostatecznej wersji przez autora nie mogło minąć dłużej niż 24 godziny. To ekstremalne wyzwanie zostało podjęte m.in. przez Georga Prochnika, Mario Gracia Torresa i Tirdada Zolghara. 44 numer nowojorskiego pisma jest efektem ubocznym innej inicjatywy Cabinet – „24-Hour Book”, czyli serii książek, które powstają w przeciągu doby. Autorzy zamykani są w redakcji pisma, po to by po dobie stworzony przez nich tekst (już zredagowany i złożony) trafił do drukarni. Dotychczas eksperyment ten przeszedł pomyślnie wyłącznie Brian Dillon. Nie znamy jeszcze efektów tego pisarskiego maratonu, jak tylko jego książka „I'm Sitting In the Room” trafi w nasze ręce, zdamy relację.
W 44. numerze znalazło się też kilka tradycyjnych, cabinetowych esejów. Kilka przykładów: James Fergusson pisze o głodzie i żywnościowych odkryciach Sir Jacka Dummonda, Mark Dorrian przypomina legendarne filmy „Powers of Ten” (można go obejrzeć tutaj) Charlesa i Raya Eamesów i „Fantastic Voyage” Richarda Fleischera (mrożący krew w żyłach trailer jest tutaj), analizując paradoks „wertykalnych podróży”, David Morris przypomina najbardziej zmitologizowane sympozjum w historii amerykańskich uniwersytetów, czyli "Schizo-Culture” z 1975 roku, Christopher Turner analizuje związki między psychoanalizą a rozwojem gospodarczym w USA lat 50., a Jonathan Allen odwiedza hiszpańskie pueblo blanco Juzcar, które zostało przemalowane na „smerfowy” kolor. Nowy Cabinet przynosi też nowy piękny tekst Wayne Koestenbauma (który raz na kwartał otrzymuje z redakcji jedno niezidentyfikowane zdjęcie, do którego to pisze filozoficzną rozprawę, esej bądź wiersz) o wszechpotężnych, naszpikowanych specjalnymi mocami i niezrównanym intelektem, trzech brzydkich siostrach.  

Sunday 6 May 2012

przygody na bezludnej wyspie


Nowy zbiór rysunkowych opowieści Macieja Sieńczyka – jednego z najlepszych rysowników w tej części Europy – jest obsesyjny, duszny, miejscami obrzydliwy. Akcja toczy się na statku Andrea Doria oraz na bezludnej wyspie, na którą trafia po uderzeniu wielkiej fali główny bohater – mężczyzna, pragnący zwiedzić Afryką Południową i spotkać tamtejszych „wyjątkowo serdecznych kolonistów”. Szkatułkowo skonstruowana książka składa się z licznych, krótkich opowieści – ktoś opowiada komuś historię o tym jak kto inny usłyszał pewną anegdotę, w której coś komuś się przyśniło lub ktoś coś innego podsłuchał etc. Bohaterami książki Sieńczyka są ludzie w nieokreślonym (choć zazwyczaj niemłodym już) wieku, obdarzeni jakąś niezwykłą cechą – umiejętnością lub defektem. Joasia z Sosnowca, wygina łyżeczki i unosi przedmioty siłą woli, choć polega w teście na wojskowe zastosowanie telekinezy. Pewien mężczyzna ożywia „paproszki i drobiny kurzu”, tak aby śpiewały mu funeralne pieśni podczas zamiatania i odganiały nieznośną nudę. Inny z bohaterów traci radość z życia oraz towarzyski urok na skutek „spowolnienia pracy hormonów”, więc postanawia okaleczyć się potajemnie aby „poczuć jeszcze raz ogień jaki dany jest jedynie młodzieży i osobom, o których mówi się szaleńcy boży”. Świat Sieńczyka jest starannie skonstruowany (a raczej umeblowany), choć pęka i kruszy się, dręczy go gorączka i omamy. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być pozornie na swoim miejscu. Architektura u Sieńczyka jest zdyscyplinowana, powściągliwa na modernistyczną modłę, natura jest zorganizowana, złożona z powtarzalnych modułów i najczęściej silnie antropomorfizowana (nadmorskie skały w jednej z opowieści uformowane są na podobieństwo „worów pod oczami”). Sieńczyka pociąga formalizm, lubuje się też w nieschnących cieczach, śluzie, lepkich wyciekach. „Przygody na bezludnej wyspie” czerpią garściami z estetyk niemodnych, zapomnianych i wypartych. Sieńczyk lepi z nich własny gatunek powieści graficznej, niepodzielnie królując na wytyczonym przez swoje rojenia terytorium.