Sunday, 6 May 2012

przygody na bezludnej wyspie


Nowy zbiór rysunkowych opowieści Macieja Sieńczyka – jednego z najlepszych rysowników w tej części Europy – jest obsesyjny, duszny, miejscami obrzydliwy. Akcja toczy się na statku Andrea Doria oraz na bezludnej wyspie, na którą trafia po uderzeniu wielkiej fali główny bohater – mężczyzna, pragnący zwiedzić Afryką Południową i spotkać tamtejszych „wyjątkowo serdecznych kolonistów”. Szkatułkowo skonstruowana książka składa się z licznych, krótkich opowieści – ktoś opowiada komuś historię o tym jak kto inny usłyszał pewną anegdotę, w której coś komuś się przyśniło lub ktoś coś innego podsłuchał etc. Bohaterami książki Sieńczyka są ludzie w nieokreślonym (choć zazwyczaj niemłodym już) wieku, obdarzeni jakąś niezwykłą cechą – umiejętnością lub defektem. Joasia z Sosnowca, wygina łyżeczki i unosi przedmioty siłą woli, choć polega w teście na wojskowe zastosowanie telekinezy. Pewien mężczyzna ożywia „paproszki i drobiny kurzu”, tak aby śpiewały mu funeralne pieśni podczas zamiatania i odganiały nieznośną nudę. Inny z bohaterów traci radość z życia oraz towarzyski urok na skutek „spowolnienia pracy hormonów”, więc postanawia okaleczyć się potajemnie aby „poczuć jeszcze raz ogień jaki dany jest jedynie młodzieży i osobom, o których mówi się szaleńcy boży”. Świat Sieńczyka jest starannie skonstruowany (a raczej umeblowany), choć pęka i kruszy się, dręczy go gorączka i omamy. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być pozornie na swoim miejscu. Architektura u Sieńczyka jest zdyscyplinowana, powściągliwa na modernistyczną modłę, natura jest zorganizowana, złożona z powtarzalnych modułów i najczęściej silnie antropomorfizowana (nadmorskie skały w jednej z opowieści uformowane są na podobieństwo „worów pod oczami”). Sieńczyka pociąga formalizm, lubuje się też w nieschnących cieczach, śluzie, lepkich wyciekach. „Przygody na bezludnej wyspie” czerpią garściami z estetyk niemodnych, zapomnianych i wypartych. Sieńczyk lepi z nich własny gatunek powieści graficznej, niepodzielnie królując na wytyczonym przez swoje rojenia terytorium.