Nowy zbiór rysunkowych opowieści
Macieja Sieńczyka – jednego z najlepszych rysowników w tej części
Europy – jest obsesyjny, duszny, miejscami obrzydliwy. Akcja toczy
się na statku Andrea Doria oraz na bezludnej wyspie, na którą
trafia po uderzeniu wielkiej fali główny bohater – mężczyzna,
pragnący zwiedzić Afryką Południową i spotkać tamtejszych
„wyjątkowo serdecznych kolonistów”. Szkatułkowo skonstruowana
książka składa się z licznych, krótkich opowieści – ktoś
opowiada komuś historię o tym jak kto inny usłyszał pewną
anegdotę, w której coś komuś się przyśniło lub ktoś coś
innego podsłuchał etc. Bohaterami książki Sieńczyka są ludzie w
nieokreślonym (choć zazwyczaj niemłodym już) wieku, obdarzeni
jakąś niezwykłą cechą – umiejętnością lub defektem. Joasia
z Sosnowca, wygina łyżeczki i unosi przedmioty siłą woli, choć
polega w teście na wojskowe zastosowanie telekinezy. Pewien
mężczyzna ożywia „paproszki i drobiny kurzu”, tak aby śpiewały
mu funeralne pieśni podczas zamiatania i odganiały nieznośną
nudę. Inny z bohaterów traci radość z życia oraz towarzyski urok
na skutek „spowolnienia pracy hormonów”, więc postanawia
okaleczyć się potajemnie aby „poczuć jeszcze raz ogień jaki
dany jest jedynie młodzieży i osobom, o których mówi się
szaleńcy boży”. Świat Sieńczyka jest starannie skonstruowany (a
raczej umeblowany), choć pęka i kruszy się, dręczy go gorączka i
omamy. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być pozornie na
swoim miejscu. Architektura u Sieńczyka jest zdyscyplinowana,
powściągliwa na modernistyczną modłę, natura jest
zorganizowana, złożona z powtarzalnych modułów i najczęściej
silnie antropomorfizowana (nadmorskie skały w jednej z opowieści
uformowane są na podobieństwo „worów pod oczami”). Sieńczyka
pociąga formalizm, lubuje się też w nieschnących cieczach,
śluzie, lepkich wyciekach. „Przygody na bezludnej wyspie”
czerpią garściami z estetyk niemodnych, zapomnianych i wypartych.
Sieńczyk lepi z nich własny gatunek powieści graficznej,
niepodzielnie królując na wytyczonym przez swoje rojenia terytorium.