Friday 6 January 2012

m is for books, s is for things...

Przyszedł nowy rok a więc (potencjalnie) czas zmian i obietnic. Obiecujemy sobie samym i wszystkim zabłąkanym czytelnikom tego bloga, że nasze wpisy będą bardziej systematyczne. Oraz że nie będziemy pisać tylko i wyłącznie o rzeczach wykonanych z papieru. Aby uczcić nasze postanowienia zmieniamy nazwę na M IS FOR BOOKS (whatever it means...), tym symbolicznym gestem przecinając pępowinę z macierzystą księgarnią muzeum pro qm z której wywodzi się blog, z drugiej podkreślając (patrz wyżej!) niesłabnący kult dla wszechobecnej litery M. A także dla litery S i podwójnego O. Lubimy też B, które kojarzy się z dobrą kuchnią.
Nową winietę dostaliśmy w prezencie od Fontarte