Friday, 31 August 2012
litery: o
Na zakończenie miesiąca oraz jako mgliste wspomnienie krótkich wakacji, prezentujemy literę "O". Litera wyrosła na drzewie, które rodziło owoce. Owoców było tak dużo, że złamała się gałąź na której rosła litera. "O" jest dobrą literą na dziś, bo oznaczać może nie tylko owoc, ale i onomatopeję, osłabienie i obowiązki. Literę dedykujemy A., który lubi słowniki.
Sunday, 26 August 2012
f.r. david # 9
Nowy numer holenderskiego F.R. David nosi uroczy tytuł This is not new, of course. Co takiego nie jest nowe? Odpowiedź, jak przystało na periodyk zajmujący się "statusem czytania i pisania we współczesnej sztuce", jest wyważona, dostojna i nieco pokryta kurzem. Nowa nie jest ... poezja. Dziewiąty F.R. David jest bodajże najmniej przystępnym z dotychczasowych numerów pisma. Mierzy się z rozpasanym językiem Lydii Davis, urzędniczo oschłymi wierszami C.H. Sissona, przywołuje aktorskie ćwiczenia opracowane przez Sanforda Meisnera, nurza się z zawiłych instrukcjach do głośnego odczytywania poezji Jacksona Mac Lowa etc. Sztuka i artyści wizualni pojawiają się w tym numerze incydentalnie. Znaleźć tu można jedynie doskonały projekt Props. For memorising the gravity of mime objects Adama Chodzko, kilka stron o Duchampie i jego definicji infra thin (na marginesie zmagań Ezry Pounda z chińską poezją), znienacka pojawia się też rzeźba Hilarego Kooba-Sassena. I to wszystko. Całość, dziko napakowana wersami i krytycznymi rozważaniami o poszukiwaniu znaczeń w tekście, opatrzona jest bardzo nietypowym, wprowadzającym dodatkowe zamieszanie edytorialem. Zamiast redaktorskiego wstępu czytelnik znajdzie "skradziony" zapis audycji radiowej, której pisarka Rachel Blau DuPlessis rozwodzi się na temat politycznego potencjału poezji. F.R. David dzierży wciąż plamę pierwszeństwa w boju o najbardziej ekstrawaganckie (w tym przypadku, w szalenie staroświeckim stylu) współczesne pismo o sztuce. I jaki taki raczej nie ma wielkich szans na zwiększenie liczby czytelników. Words don't come easy...
Thursday, 2 August 2012
critical dictionary
Crititical Dictionary powstał z inicjatywy Davida Evansa, pisarza, kuratora, wykładowcy Arts University College w Bournemouth. Na początku "słownik krytyczny" istniał jak stale rozbudowywana strona internetowa, później powstała oparta o nią, wydana przez Black Dog Publishing książka, aż wreszcie zmaterializował się w postaci wystawy.
Nie ma żadnych wątpliwości że, bez względu na wybór formatu, Critical Dictionary od początku była po prostu dobrze zaprojektowaną i wymyśloną wystawą. Dobór haseł do słownika jest dość osobliwy: od Afganistanu, przez Comm(e)unism, Error, Ghost Image, O, Rotten Sun, Volk, XXX do ZG. David Evans zainspirował się anty-słownikiem, który stworzył Georges Bataille na potrzeby surrealistycznego magazynu Documents. Anty-słownik ma wprowadzać czytelnika w zakłopotanie, podważać definicje, zawłaszczać je, tworzyć nowe słowa, jego autor powinien konfabulować, posuwać się do manipulacji, a nade wszystko doprowadzać do wybuchowych zdarzeń między słowem i obrazem. Czyli to co ekscytować nas może w przypadku dobrej wystawy (oraz to czym charakteryzuje się najlepszy polski anty-słownik, czyli stale rozbudowywany projekt A-Z Andrzeja Tobisa). Większość zgromadzonych w słowniku Davida Evansa haseł ma związek z fotografią oraz appropriation art (czy też raczej fotografią jako najskuteczniejszą formą sztuki zawłaszczenia) - co nie powinno być zaskoczeniem, biorąc pod uwagę że oprócz anty-słownika Bataille, inspiracją była dla autora także publikacja War Primer Bertolta Brechta - w której to słynny pisarz opatrzył zawłaszczone prasowe zdjęcia wojenne własnymi wierszami. Wystawa jako jest książkowy "słownik krytyczny" ma podręczny format, dobry rytm, kilka niezłych prac, dobrą obsadę oraz solidną dawkę skradzionych faktów i cytatów oraz (częściowo sfabrykowanych) wywiadów.
Nie ma żadnych wątpliwości że, bez względu na wybór formatu, Critical Dictionary od początku była po prostu dobrze zaprojektowaną i wymyśloną wystawą. Dobór haseł do słownika jest dość osobliwy: od Afganistanu, przez Comm(e)unism, Error, Ghost Image, O, Rotten Sun, Volk, XXX do ZG. David Evans zainspirował się anty-słownikiem, który stworzył Georges Bataille na potrzeby surrealistycznego magazynu Documents. Anty-słownik ma wprowadzać czytelnika w zakłopotanie, podważać definicje, zawłaszczać je, tworzyć nowe słowa, jego autor powinien konfabulować, posuwać się do manipulacji, a nade wszystko doprowadzać do wybuchowych zdarzeń między słowem i obrazem. Czyli to co ekscytować nas może w przypadku dobrej wystawy (oraz to czym charakteryzuje się najlepszy polski anty-słownik, czyli stale rozbudowywany projekt A-Z Andrzeja Tobisa). Większość zgromadzonych w słowniku Davida Evansa haseł ma związek z fotografią oraz appropriation art (czy też raczej fotografią jako najskuteczniejszą formą sztuki zawłaszczenia) - co nie powinno być zaskoczeniem, biorąc pod uwagę że oprócz anty-słownika Bataille, inspiracją była dla autora także publikacja War Primer Bertolta Brechta - w której to słynny pisarz opatrzył zawłaszczone prasowe zdjęcia wojenne własnymi wierszami. Wystawa jako jest książkowy "słownik krytyczny" ma podręczny format, dobry rytm, kilka niezłych prac, dobrą obsadę oraz solidną dawkę skradzionych faktów i cytatów oraz (częściowo sfabrykowanych) wywiadów.
Subscribe to:
Posts (Atom)