Thursday, 26 July 2012
broken circle
To nie jest czaszka małego konia. Oto kamień. Kamień historyczny, będący przez jakiś czas częścią Broken Circle Roberta Smithsona (1971). A może jest to jednak czaszka małego konia, czy też raczej konika. Konika stawowego.
Wednesday, 25 July 2012
spiral hill/ broken circle
Podczas czerwcowego grand tour od documenta do Manifesta, odbyliśmy pielgrzymkę do holenderskiego miasteczka o nazwie Emmen. W tym sennym miejscu znajdują się dwie legendarne prace Roberta Smithsona Spiral Hill i Broken Circle - ostatnie "earthworks" jakie artysta ukończył przez śmiercią. Powstały one w 1971 roku w ramach wystawy Sonsbeek buiten de perken zorganizowanej przez Kröller-Müller Museum. Smithson był wówczas zafascynowany obrzeżami europejskich miast, interesowały go opuszczone budynki przemysłowe, wysypiska śmieci, hałdy.
Rytuał odwiedzin w Emmen jest dość egzotyczny. Prace Smithsona znajdują się na terenie czynnego kamieniołomu, który należy od kilkudziesięciu lat do firmy De Boer handlującej żwirem. Właściciele firmy zdecydowali się utrzymać obie prace - skazane przez artystę na rozpad - wychodząc ze skądinąd słusznego założenia, że w przyszłości mogą one przynieść zysk. I tak się stało, choć fortuny raczej na Smithsonie nikt nie zbije. Dziś za wejście na ogrodzony teren firmy trzeba zapłacić bilet wstępu. Znalazło się tam też wiele wesołych elementów - drewniana tablica anonsująca bliskość dzieła land artowego, zabytkowa koparka, smithsonowska "sala pamięci" z wycinkami prasowymi i próbkami materiału z kamieniołomu (stylizowanymi na smithsonowskie nonsites) czy nawet rzeźby ze złomu, produkowane najprawdopodobniej przez członków rodziny de Boer. Same prace Smithsona są w jednak nieźle zachowane - przymknąwszy oko na to że Broken Circle (porównując ze zdjęciami archiwalnymi) ledwo wystaje ponad tafle wody, a Spiral Hill (oryginalnie kopiec z ziemi i piasku) porasta bujny, choć równo przystrzyżony bukszpan! Smithson, gdyby żył, rozwodziłby się pewnie nad "mauzoleum Europy", które celebruje swoje zgliszcza oraz przeciąża krajobraz za pomocą coraz nowszych, spetryfikowanych ruin.
Spacer po kamieniołomie z jeziorem pośrodku, był uroczy, miejsce jest niezwykle fotogeniczne i idealnie nadawałoby się do kręcenia niskobudżetowych filmów o lądowaniu na Księżycu. Do domu przywieźliśmy też sporo kamieni.
Rytuał odwiedzin w Emmen jest dość egzotyczny. Prace Smithsona znajdują się na terenie czynnego kamieniołomu, który należy od kilkudziesięciu lat do firmy De Boer handlującej żwirem. Właściciele firmy zdecydowali się utrzymać obie prace - skazane przez artystę na rozpad - wychodząc ze skądinąd słusznego założenia, że w przyszłości mogą one przynieść zysk. I tak się stało, choć fortuny raczej na Smithsonie nikt nie zbije. Dziś za wejście na ogrodzony teren firmy trzeba zapłacić bilet wstępu. Znalazło się tam też wiele wesołych elementów - drewniana tablica anonsująca bliskość dzieła land artowego, zabytkowa koparka, smithsonowska "sala pamięci" z wycinkami prasowymi i próbkami materiału z kamieniołomu (stylizowanymi na smithsonowskie nonsites) czy nawet rzeźby ze złomu, produkowane najprawdopodobniej przez członków rodziny de Boer. Same prace Smithsona są w jednak nieźle zachowane - przymknąwszy oko na to że Broken Circle (porównując ze zdjęciami archiwalnymi) ledwo wystaje ponad tafle wody, a Spiral Hill (oryginalnie kopiec z ziemi i piasku) porasta bujny, choć równo przystrzyżony bukszpan! Smithson, gdyby żył, rozwodziłby się pewnie nad "mauzoleum Europy", które celebruje swoje zgliszcza oraz przeciąża krajobraz za pomocą coraz nowszych, spetryfikowanych ruin.
Spacer po kamieniołomie z jeziorem pośrodku, był uroczy, miejsce jest niezwykle fotogeniczne i idealnie nadawałoby się do kręcenia niskobudżetowych filmów o lądowaniu na Księżycu. Do domu przywieźliśmy też sporo kamieni.
Wednesday, 18 July 2012
dOCUMENTA (13): the book of books
W dalszym ciągu nie przestajemy myśleć o documenta. W zgłębianiu tajemnic i odkrywaniu nowych, zawiłych związków pomiędzy poszczególnymi obiektami (cała wystawa wydaje się być z perspektywy czasu opowieścią o odzyskiwaniu straconych danych - twardy dysk został rozbity młotkiem, ale o dziwo, wiele informacji można wciąż odczytać z drobnych kawałków), w czym pomaga lektura monumentalnej antologii The Book of Books. Jednym z pierwszych pomysłów Carolyn Christov-Bakargiev była seria wydawnicza The 100 Notes - 100 Thoughts, składająca się ze stu małych książeczek wydawanych systematycznie przed rozpoczęciem documenta. Były to eseje, rozprawy filozoficzne, fikcje, teksty teoretyczne, zapiski, notatki, fragmenty pamiętników i listów tworzących konstelacje referencji do konstruowanej przez ostatnie cztery lata wystawy. Teraz, po rozpoczęciu documenta, 100 książek (plus jedna dodatkowa) zostały zebrane w jednym, niemal 800-stronicowym tomie. Problem tego wydawnictwa odzwierciedla percepcyjne zmagania się z samą wystawą - całe przedsięwzięcie jest (ze względu na swą skalę, sekwencje zdarzeń rozwijających się w czasie, dodatkowe lokalizacje na innych kontynentach) częściowo niedostępne, rozmyte, ciągle mamy wrażenie że jakieś istotne dane pozostają poza naszym zasięgiem. Zmieszczenie stu książek w jednym tomie musiało się skończyć kompromisem, te części tekstu które są napisane odręcznie (skany oryginalnych dokumentów czy zapisków artystów) zostały znacznie pomniejszone i stały się niestety nieczytelne. Tak czy inaczej, publikacja jest bezcenna. W niektórych przypadkach nieznajomość tekstów, może znacznie upośledzić dostęp do prac prezentowanych na documenta. Przykładowo, opowieść Mario Garcia-Torresa o jego poszukiwaniach One Hotel w Kabulu stanowi nieodzowny element jego projektu o Boettim, pokazywanego w budynku Friedericianum.
Sunday, 1 July 2012
afterall # 30
Detal z najnowszego numeru Afterall. Oprócz Jimmiego Durhama (którego darzymy ostatnio ostatnio wielką sympatią), głównymi bohaterami są Yael Bartana, Eduardo Molinari oraz sztuka-w-służbie-lokalnych-społeczności. W tej ostatniej sekcji znajduje się sążnisty esej Hesse McGraw na temat twórczości Theastera Gatesa (uczestnika tegorocznych documenta, duchowego spadkobiercy Matta-Clarka). Jak przystało na poważny, akademizujący profil Afterall, teksty nie schodzą tutaj poniżej 80 tysięcy znaków ze spacjami - lektura na długie letnie wieczory.
Subscribe to:
Posts (Atom)