Sunday 21 August 2011

cabinet # 41

Nowy Cabinet przybył do nas z dużym opóźnieniem (z nowojorskiej redakcji dochodzą bowiem plotki, że drukarnię opuścił już numer kolejny), na tyle jednak wcześnie by załapać się na listę obowiązkowych lektur podczas niedawnych krótkich wakacji. Temat # 41 to Infrastruktura. W sekcji znajdują się m.in. teksty o H. D. Thoreau i XIX-wiecznej inwazji telegrafu, śpiewie syren i syrenach alarmowych, narwalach "zatrudnionych" do badania toni morskiej, roli  pisciny w architekturze sakralnej, pneumatycznej poczcie w XIX i XX-wiecznym Paryżu oraz o certyfikatach autentyczności towarzyszących konceptualnym dziełom sztuki (fragment wystawy In Deed). Jak zwykle w numerze jednak pojawiają się teksty nie związane z głównym spięciem tematycznym. O eksperymencie Biospehere pisze Christopher Turner, centrum świata poszukuje James Trainor, a James Delbourgo rozwodzi się o pudełkach z przyrodniczymi kuriozami Sir Hansa Sloane'a etc. Miłym aneksem do niedawno opisywanej przez nas powieści Sanctuary, jest tekst Briana Dillona o chwaście wierzbówce kiprzycy, która najchętniej rozrasta się na miejskich ruinach (stąd jej pieszczotliwa angielska nazwa: bombweed). Roślina ta jest jedną z głównych bohaterek powieści Dillona. Kolejna porcja wiedzy i niewiedzy sygnowana przez Cabinet, ma pojawić się w skrzynkach wiernych subskrybentów już za kilka tygodni. Tym razem tematem będzie Zapominanie. 

Thursday 18 August 2011

otwarty tron

Otwarty tron nie trafił jeszcze do dystrybucji, ale księga ta ujrzała w końcu światło dzienne (wbrew niesprawdzonym pogłoskom, jakoby ciążyła nad nią klątwa). Jest to katalog niezrealizowanej wystawy o tytule Otwarty tron. Sztuka współczesna wobec fenomenu Jana Pawła II, która miała odbyć się w Domu Pracy Twórczej na Wigrach - choć trafniej byłoby zdefiniować tą pozycję jako wystawę zamkniętą w formie książki, czy też jak chcą jego autorzy, "mobilne muzeum papieskie". Imponujący projekt graficzny i introligatorski (kilkaset stron w twardej białej oprawie, tłoczenia, specjalne pudełko, przeźroczysta obwoluta, mnóstwo zdjęć, wytworne rozwiązania typograficzne) jest dziełem Jerzego Gruchota i Wojtka Kossa z Full Metal Jacket. Z tekstu opisującego projekt: "Jeśli wystawa mogłaby przybrać formę wyznania grzechów, spowiedzi szeptanej do uszu widzów, to z pewnością sięgnęlibyśmy po taką właśnie formę ekspozycji. Wystawa „Otwarty tron” stanowić miała zbiór opowieści, przedmiotów i artefaktów, nawiązujących do duchowej amnezji, pustki oraz zanikających śladów, związanych z kultem Jana Pawła II. Interesował nas drugi obieg „plastycznego” kultu papieskiego i jego artefaktów, a raczej, uściślając istnienie dwóch takowych równoległych obiegów. Oba szczycić się mogły statusem nurtów subwersywnych i „opozycyjnych” - pierwszy, masowy, związany jest z praktykami religijnymi (jest „prawdziwy”, ale niszowy bo stojący w jawnej opozycji do oficjalnych estetyk kultury wysokiej) a drugi, hermetyczny, elitarny, związany ze sztuką współczesną (a więc zajmujący krytyczne stanowisko wobec „ludowych” i „amatorskich” materializacji kultu papieskiego). Poszukiwaliśmy śladów napięć i konfliktów między oboma środowiskami, ale temat wystawy „Otwarty tron” nie jest bynajmniej dynamika ideologicznego sporu. Miejsce wystawy – z jednej strony ryzykowne, a z drugiej „legitymizujące” ją - symbolicznie związane z papieskimi podróżami, to pokamedulski klasztor nad Wigrach, który Jan Paweł II odwiedził podczas swej siódmej pielgrzymki do ojczyzny w czerwcu 1999 roku. W miejscu tym przecinają się różne formy pamięci/pamiętania oraz modele mitologizowania tej postaci. (...) Chcemy pokazać ślady po kulcie, za pomocą wystawy szczątkowej, tylko zarysowanej, będącej zaledwie impulsem do dalszych badań. Jeśli nie może ona odbyć się w miejscu, do którego była przeznaczona – w pokamedulskim klasztorze nad Wigrach – możemy skorzystać z nowych możliwości jakie daje zrealizowanie jej w formacie książki. To ekscytująca sytuacja, szansa na stworzenie „mobilnego muzeum” papieskiego które, jak mamy nadzieję, dotrze do innej, szerszej grupy odbiorców niż tylko ta której dane byłoby udać się w określonym czasie z pielgrzymką do klasztoru. Sytuacja ta umożliwia również produkcję nowych prac artystycznych (należącą do innej kategorii – wymykającej się dotychczasowym, jednoznacznym konwencjom), które trafić mogą do krytycznego panteonu dzieł dedykowanych postaci Jana Pawła II." Nad wystawą, która stała się książką, pracował zespół w składzie: Tadeusz Bartoś, Sarmen Beglarian, Sebastian Cichocki, Jagoda Hernik Spalińska i Roman Pawłowski. Redaktorką publikacji jest Agnieszka Tarasiuk. 

Monday 15 August 2011

FUKT # 10

Niedawno dotarła do nas przesyłka z najnowszym numerem berlińskiego magazynu FUKT - pismem w całości poświęconym współczesnemu rysunkowi. FUKT ma mroczny i elegancki apokaliptyczno-psychodeliczny nastrój - o co dba konsekwentnie jego redaktor naczelny Björn Hegardt. W nowym 10. numerze (Björn odgraża się że jest to być może przedostatni numer przed końcem świata, jaki według pradawnych rachunków Majów ma nastąpić w grudniu 2012 roku) znajduje się esej Erlend Hammer i ponad 120 stron materiałów wizualnych. Występują: Nanne Meyer, Monika Grzymala, Steven Ketchum, Ralf Ziervogel, Kay Arne Kirkebø, Michael Schall, Rinus Van de Velde, Daniel Zeller, Yehudit Sasportas i inni. 
Powyżej FUKT pozuje na tle żyznych roztoczańskich czarnoziemów.

Tuesday 2 August 2011

sanctuary

Oczekiwania wobec powieści Sanctuary Briana Dillona można żywić mniej więcej takie jak, dajmy na to, rozhisteryzowana nastolatka wobec solowej płyty członka ulubionego zespołu. Oczywiście tylko w przypadku gdy potencjalny czytelnik uznaje Cabinet za najlepsze pismo jakie powstało kiedykolwiek na planecie Ziemia. Dillon jest bowiem jednym z redaktorów i intelektualnych fundamentów Cabinet, autorem wielu doskonałych tekstów o ruinach, gabinetach osobliwości, prowincjonalnych muzeach, zapomnianych woluminach, zwyczajach mitycznych zwierząt etc. Jest erudytą, pisze z pasją, najbardziej lubi pławić się w  mroku i rozpadzie (lada moment wyjdzie jego antologia tekstów Ruins - o fascynacji artystów ruinami w XX i XXI wieku). Sanctuary to jego druga powieść. Pierwsza próba literacka Dillona, stosownie do zainteresowań, nosiła tytuł In the Dark Room. Jest on także autorem antologii tekstów o przypadkach hipochondrii u znanych artystów i pisarzy. Wszystkie te doświadczenia kumulują się w Sanctuary. Historię, którą opowiada w tej niewielkiej 90-stronicowej, stylizowanej na modlitewnik książeczce, można by zaszufladkować jako gotycką powieść z fiksacją corbusierowską. Z bohaterami, plączącymi się po tytułowym sanktuarium, można się gładko utożsamić. Ona jest delikatna i cierpi na mordercze ataki migreny. On dostał roczną rezydencję w Muzeum Historii Naturalnej i bada szklane repliki morskich żyjątek. Ona pisze recenzje dla magazynu o sztuce współczesnej i jej życie towarzyskie ogranicza się głównie do wernisaży. On na wernisaże nie chadza, za to jemu powierza się, w tym samym magazynie, dział dotyczący związków między sztuką a muzyką eksperymentalną. Oboje interesują się ruinami (choć on woli na wyprawy wyruszać samotnie, podczas gdy Ona nie może się do niego dodzwonić). Oczywiście, chyba nikt nie ma wątpliwości, ekscytują się przede wszystkim ruinami modernistycznymi - gdzie w betonowych nieckach mnożą się komary a ze ścian odpadają kolejne jaskrawe warstwy emaliowej farby.
On znika któregoś dnia bez śladu, ona postanawia szukać go w opuszczonym, modernistycznym sanktuarium, które minęło się z czasem (bohaterowie książki oglądają razem kroniki filmowe z 1968 roku, gdzie młodzi seminarzyści bez entuzjazmu wędrują po wielkich, pustych salach). Sanktuarium to bowiem "z góry zaprojektowana ruina". Czy Wasze serce bije mocniej? Jeszcze nie? Ona ma ataki ślepoty na jedno oko, tak wielkie jest ciśnienie w jej czaszce, On ma za to ataki krasomówstwa i wydaje się że wszystkie numery Cabinet potrafi recytować z pamięci  (przytacza np. fascynującą historię braci Blaschka, falsyfikujących w XIX wieku przyrodnicze okazy muzealne).
Książka zaczyna się cytatem z Roberta Smithsona: "There is no order, outside the order of the material". Wiadomo więc od początku, że będzie o rozpadzie, entropii i prowincjonalnych hotelach. I tak jest od początku do samego końca: Dillon nie szczędzi soczystych opisów procesów chemicznych jakie zachodzą w betonie, obrastania chwastami, jak i mrożących krew żyłach opowieści o korozji stalowych prętów. Wydaje się, też często "mówić Smithsonem", robiąc delikatne aluzje od spiralnych kształtów i nieintencjonalnych monumentów na wyspiarskiej prowincji. Sanctuary wygląda na jedną z wakacyjnych atrakcji tego lata, choć nie wiemy jeszcze jak się kończy.

Monday 1 August 2011

miejsca: studio ludovica ballanda

Dla odmiany, zmęczeni deszczową rzeczywistością, proponujemy krótką wizytę w rześkiej i słonecznej Bazylei. Oto kilka zdjęć z miejsca gdzie powstają doskonałe książki i magazyny (choć malkontenci narzekać będą, że projektanckie ekstrawagancje zabijają ich czytelność). Jesteśmy w pracowni Ludovica Ballanda, typografa znanego m.in. z identyfikacji wizualnej 5. Biennale Sztuki w Berlinie. Ludovic pracuje obecnie m.in. nad książką o Alinie Szapocznikow oraz wraca do zadania, którego podjął się już sześć lat temu - opracowania opasłej 1000-stronicowej monografii Luisa Barragana.